niedziela, 19 października 2014

Rozdział 11


Zauważyłam, że ktoś idzie w moją stronę, był to Rafa Palmer. Rafael był moim przyjacielem z dzieciństwa. Chodził ze mną do tej samej klasy, a także do uczył się ze mną w Studiu 21. Potem ja zostałam tam nauczycielką śpiewu, a on gwiazdą rocka rozpoznawalnym w każdym zakątku świata. Odkąd pamiętam był flirciarzem, miał już chyba z tysiąc dziewczyn. Każda dawała się mu uwieść. Jednak nie ja, choć próbował wiele razy to zdawało się na nic. Chciałam pozostać jego przyjaciółką, a nie kimś, kogo później zostawi dla innej. Dziś widzę go pierwszy raz odkąd wyjechał w pierwszą trasę koncertową.
- Angie!!! Jak długo cię nie widziałem.
- Cześć! – w tym momencie przytulił mnie i obkręcił wokół siebie – Rafa przestań!!!
- Co? Stęskniłem się. A ty jesteś jeszcze piękniejsza niż kiedyś.
- Dziękuję? A co w ogóle tutaj robisz?
- Jak to nie wiesz? Będę W Studiu oceniał dzieciaki na przesłuchaniach.
- Aha. To nic o tym nie wiedziałam.
- Dasz się zaprosić na kawę?
- Nie mogę. Teraz idę na obiad.
- Aha. A po obiedzie?
- Też nie, zajęta jestem.
- A jutro?
- Nie wiem jeszcze, zobaczę jutro. A teraz muszę iść. Cześć.
- Cześć.
O matko, czy on zawsze musi być taki? Ledwo udało mi się od niego odejść. Mógłby tak przez cały dzień.

W domu zastałam siedzących wokół stołu domowników i Olgę roznoszącą barszcz. Zrzuciłam z siebie torebkę i zaczęłam pomagać gospodyni z obiadem. Po roznoszeniu talerzy i nalaniu gorącej zupy, usiadłam do stołu. , zerkając raz po raz na mojego szwagra, który zaskakująco szybko pochłaniał owy posiłek. Gdy wszyscy zjedliśmy German zerknął na mnie z uśmiechem i podążył do swojego gabinetu, a ja chwilę po nim poszłam jego krokiem. Znaleźliśmy się sam na sam w jednym pomieszczeniu. Poczułam, że boję się tego co ma się stać za parę minut. Czyżbym tchórzyła? Nie, muszę być silna. Violetta musi poznać całą prawdę, a ja nie mogę żyć w ciągłym kłamstwie. Mój szwagier wyglądał na spokojnego, ale nie wierzmy pozorom, wiem, że w środku czuł ten sam strach, co ja, a może jeszcze większy. On ma więcej powodów do tego odczucia, przecież Violetta przez niego nie ma pojęcia o tym, że ma rodzinę ze strony mamy.
- German, boję się. – wyznałam.
- Spokojnie, będzie dobrze, jak było odkąd zjawiłaś się w tym domu. Viola cię kocha, i na pewno nie będzie się na ciebie gniewać.
- Ale nie tego się boję. Boję się, że może to popsuć twoje relacje z córką. Co będzie, jak ci nie wybaczy tego?
- Te z się tego obawiam, ale dzięki tobie poradzę sobie z tym, do tej pory nie miałem odwagi jej tego powiedzieć, ale myśl, że ty tu jesteś i mnie pocieszysz dodaje mi odwagi.
Wtuliliśmy się w siebie, ale po krótkim czasie oddaliliśmy się, lecz trafiłam wzrokiem w jego „czekoladki” i zaczęliśmy się do siebie przybliżać… W tym czasie jednak usłyszałam dźwięk moje go telefonu i odskoczyłam od szwagra. Winowajcą okazał się być Rafa.
- Słucham.
- Cześć Angie, może spotkalibyśmy się w Resto na kawę?
- Ale przecież mówiłam ci że dzisiaj nie mogę.
- Ale ja mam ważną sprawę.
- Nie, nie będę twoją żoną. Rafa, dzisiaj naprawdę nie mogę, jutro o tym porozmawiamy.
- To dobra, ale jeszcze zadzwonię.
- Cześć – rozłączyłam się
Jak ten człowiek potrafi wkurzyć. Taki moment, a ten dzwoni… yyy… co ja gadam? Dobrze, że zadzwonił, jakby tego nie zrobił to wole nie myśleć co by się stało, przecież German to mój szwagier.
Jesteśmy już przy drewnianych drzwiach pokoju Violetty. Teraz wyznamy jej prawdę. Muszę, musimy być silni.
- Angie, ja chyba nie dam rady. – odezwał się ten, który dokładnie pięć minut temu był taki spokojny.
- Dasz rade, wierzę w ciebie. – tymi słowami uspokoiłam go.
Trzy stuki w drzwi. Nacisk na klamkę. Kilka kroków do przodu. Jesteśmy w pokoju dziewczyny. Zastaliśmy ją chowającą swój różowy pamiętnik pod poduszkę i mierzącą nas swoim słodkim wzrokiem. Dlaczego ona ma takie niewinne oczka, zupełnie przypominające oczy Marii, tylko kolor inny – swojego taty. Dlaczego nie mogłam tego jej powiedzieć dnia, w którym się tu pojawiłam. Teraz czuje jakąś blokadę. Czuję, że nie mogę jej tego wyznać. Boję się, że będzie cierpieć.
- Hej, co wy macie takie miny? Coś cię stało?
I co jaj jej mam teraz powiedzieć? Tak Violu, jestem twoją ciocią, a ten pan obok okłamywał cię od dziecka, że twoja mama nie miała rodziny? Nie, tak na pewno nie. Może jakoś samo mi wyjdzie.
- Nie – Co ja mówię? – Tylko chciałam ci przypomnieć, że jutro są przesłuchania w Studiu. – Co ja zrobiłam? Po prostu stchórzyłam.
- Tak pamiętam. Ale czy na pewno tylko o tym chciałaś mi powiedzieć?
- Tak, tak, ja już idę. Zaraz będzie kolacja.
Popatrzyłam jeszcze na Germana, który mówi swojej córeczce, że ją kocha i wyszłam. Zaraz usłyszałam za sobą odgłos zamykanych drzwi przez Germana.
- Angie – zawołał mnie.
- Przepraszam Cię. Jestem tchórzem. – powiedziałam i poczułam, że łza pociekła po moim policzku.

- Nic się nie stało. Może dzisiaj to nie był odpowiedni moment. – pocieszył mnie i przytulił.

_._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._._

Jestem!!! 
W końcu udało mi się skończyć pisać ten rozdział ;)
Ktoś się domyślił, że Angie spotkała Rafe?? xD
Buziaki :*